Zgłoś uwagi

Premier Donald Tusk - Wystąpienie z dnia 25 września 2024 roku.

P. 10. - Informacja Prezesa Rady Ministrów i członków Rady Ministrów na temat powodzi we wrześniu 2024 r. w południowo-zachodniej części terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, działaniach podjętych w celu zapobieżenia jej skutkom oraz w celu ich usunięcia
48 wyświetleń
0
Pobierz film

Stenogram

10. punkt porządku dziennego:

Informacja Prezesa Rady Ministrów i członków Rady Ministrów na temat powodzi we wrześniu 2024 r. w południowo-zachodniej części terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, działaniach podjętych w celu zapobieżenia jej skutkom oraz w celu ich usunięcia.

Prezes Rady Ministrów Donald Tusk:

    Panie Marszałku! Szanowni Panie i Panowie Posłowie! Nie mogę inaczej zacząć tej informacji rządu niż od słów podziękowań i hołdu dla tych wszystkich, których państwo oglądacie na miejscu w mediach, o tysiącach, dziesiątkach tysięcy ludzi, tych cichych bohaterów, mieszkańców tych ziem. (Oklaski) Dobrze, że z tej sali mogą usłyszeć, że niezależnie od partyjnych barw wszyscy dzisiaj jednoczymy się z nimi w ich bólu, w ich trosce, w ich gigantycznej pracy. Mamy w sercach zarówno tych, którzy zostali przez tę wielką wodę poszkodowani, jak i tych, którzy bezinteresownie od wielu, wielu dni, czasami 48 godzin bez chwili snu pomagają w walce z powodzią i z jej skutkami. Bez tego wielkiego wysiłku - i to nie jest jakiś okolicznościowy zwrot, to są konkrety - bez tego gigantycznego wysiłku dziesiątków tysięcy ludzi tam, na miejscu i setek tysięcy ludzi, którzy w różny sposób okazują solidarność, praktyczną pomoc tym, którzy walczą z powodzią, nie mielibyśmy szans z tą największą, jak się okazuje, według ostatnich raportów zespołów naukowych z Polski, z Europy, z tą największą ulewą w historii. Nigdy tak dużo deszczu nie spadło w Europie Środkowej w tak krótkim czasie. (Poruszenie na sali)

    Musimy sobie to bardzo wyraźnie powiedzieć, że wysiłek tych ludzi, którzy ułożyli m.in. nie tysiące, ale miliony worków z piaskiem na wałach w tych miejscach, gdzie woda się wdzierała, i w tych miejscach, gdzie na szczęście nie dotarła, m.in. dzięki ich pracy, dzięki ich staraniom... Musimy zdać sobie sprawę właśnie ze skali tego zjawiska. Dopiero wtedy zrozumiemy, jak wielką wartością były, są i będą w najbliższych dniach i tygodniach wysiłek i solidarność tych i ofiar, i równocześnie bohaterów tych trudnych dni. Udało się tym ludziom, mieszkańcom, strażakom, druhom z ochotniczej straży pożarnej, żołnierzom, żołnierzom WOT-u, policjantom, samorządowcom, im wszystkim udało się w wielu miejscach zapobiec najgorszemu.

    Kiedy dzisiaj rano we Wrocławiu odbywała się kolejna odprawa sztabu, to widziałem tę ulgę w oczach wojewody dolnośląskiego, prezydenta Wrocławia, kiedy mogli potwierdzić prognozę z ostatnich godzin, że stan alarmowy na Odrze we Wrocławiu należy do przeszłości. To jest informacja kluczowa, żeby zrozumieć skalę tego zjawiska i skalę działań i walki ludzi z tym katastrofalnym zjawiskiem pogodowym, bo jeśli mamy do czynienia z powodzią - mówię tutaj o opadach, o ilości wody - większą niż w 1997 r., jeśli chodzi o opad w regionie, w tej części Europy, a równocześnie możemy dzisiaj właśnie z poczuciem ulgi i w imieniu tych wszystkich, którzy walczyli, z poczuciem satysfakcji powiedzieć, że uniknęliśmy tej najgorszej katastrofy, jeśli chodzi o rozmiar, czyli duże miasta, duże skupiska ludności takie jak Wrocław czy Opole zostały uratowane przed tą wielką wodą... Nie muszę nikomu tłumaczyć, właściwie liczby chyba są takim najmocniejszym, najdobitniejszym przykładem czy ilustracją tego, co dzięki wysiłkowi tych ludzi ominęło te wielkie skupiska ludności na Dolnym Śląsku, Opolszczyźnie. Według wstępnych ocen zniszczonych i zalanych lokali mieszkalnych w tym roku mimo tej wielkiej wody, największej w historii - to jest oczywiście estymacja, jeszcze za wcześnie na bardzo precyzyjne dane - będzie prawdopodobnie dziesięciokrotnie mniej niż w 1997 r. To w niczym nie umniejsza skali katastrofy i tragedii ludzi, którzy są tam, na miejscu. Ktoś, kto stracił dorobek swojego życia, mieszkanie, dom, nie pocieszy się statystykami. Ale tutaj musimy to głośno powiedzieć, kierujemy te słowa do tych, którzy walczyli tam od pierwszych dni: rzeczywiście dzięki ich cichemu heroizmowi do tej największej tragedii, która mogła ogarnąć setki tysięcy ludzi, setki tysięcy mieszkań, gospodarstw domowych, nie doszło...

    (Poseł Marek Suski: A mogło być mniej, jakby pan ich ostrzegł.)

    (Głos z sali: O Jezu, Suski.)

    Jestem przekonany, że ci ludzie, akurat w przeciwieństwie do niektórych tu obecnych, nie, nie mam zamiaru tu nikogo rozliczać.

    (Głos z sali: No jeszcze tego by brakowało.)

    Ja wśród tych ludzi jestem od pierwszych godzin tej powodzi. Prosiłbym o uszanowanie tych ludzi, którzy chcą wysłuchać tej informacji. Jeśli państwa ona nie interesuje, to nie znaczy, że tych, którzy są tam, na miejscu, nie interesuje. (Oklaski) Skończę, będziecie mieli prawo głosu.

    (Poseł Barbara Bartuś: Czekamy w napięciu właśnie.)

    (Głos z sali: Ofiary uczcić.)

    (Poseł Tomasz Zimoch: Pani Lichocka.)

    (Głos z sali: Zamilcz.)

    Wydaje mi się, że czasami, kiedy nie ma się nic konstruktywnego, mądrego do powiedzenia, kiedy nie ma stosownych słów, lepiej milczeć i słuchać tych, którzy chcą podzielić się informacją z tymi wszystkimi, którzy na nią czekają. (Oklaski)

    Od pierwszych godzin - także przecież bardzo wielu z was na tej sali - widziałem tych ludzi, byli tam, na miejscu. W ciągu pierwszych siedmiu dni powodzi rozmawiałem, spotykałem się z ludźmi dwa razy w Kłodzku, Głuchołazach, w Nysie, w Jeleniej Górze, we Wrocławiu oczywiście, w Głogowie, w Nowej Soli. Byliśmy także na wszelki wypadek w Szczecinie, bo tam jeszcze w dolnym biegu Odry czekają na tę falę. Nic nie wskazuje na to, żeby doszło do tak dramatycznych zdarzeń jak na Dolnym Śląsku czy na Opolszczyźnie, ale chciałem mieć pewność, odwiedzając Lubuskie i Zachodniopomorskie, że i tam przygotowania są na najwyższym możliwym poziomie. I chcę wam powiedzieć coś, co było dla mnie bardzo uderzające. W tych miejscach, gdzie ludzie byli w autentycznej rozpaczy, gdzie emocje były jak najbardziej uzasadnione - mówiłem o tym wielokrotnie w czasie otwartych posiedzeń sztabu kryzysowego, że rozumiem tych wszystkich bez wyjątku, którzy tam ucierpieli i którzy mają w sobie czasami też bardzo dużo złości, rozpaczy, to jest absolutnie zrozumiałe - słyszałem od nich wszystkich praktycznie bez wyjątku, że oczekują od nas, od ludzi tu zgromadzonych, solidarności z nimi w tym nieszczęściu, a nie politycznej bijatyki. (Oklaski)

    Wydaje mi się to absolutnie kluczowe, bo przecież w historii, w naszej polskiej historii zawsze sprawdzaliśmy się jakoś i zdawaliśmy egzamin wtedy, kiedy w takich dramatycznych momentach pokazywaliśmy, że jesteśmy z tymi ludźmi i że staramy się cały nasz czas poświęcić pomocy dla nich, a nie rozgrywaniu jakichś gier czy uprawianiu polityki na nieszczęściu innych ludzi. Wydaje się, że także dzisiaj mamy wszyscy bez wyjątku szansę, żeby ludzie uwierzyli, że naprawdę tak jest, że to, co mamy dzisiaj i w głowach, i w sercach, to jest przede wszystkim potrzeba ratowania, pomocy i zbudowania wspólnie razem lepszej przyszłości dla ludzi tak dramatycznie poszkodowanych.

    Pierwsze godziny poświęcone były przede wszystkim ratowaniu. Tak jak już wspomniałem, to też wynika z mojej rozmowy z szefami rządów w państwach także poszkodowanych przez tę wodę, że wszyscy mieli dokładnie ten sam trudny moment, kiedy woda, przekraczająca dotychczasowe doświadczenia, uderzała z wielką siłą i trzeba było ratować przede wszystkim ludzkie życie, ludzkie zdrowie, także majątek, dobytek tych ludzi. To była pierwsza, najtrudniejsza faza. Tutaj jeszcze raz chcę podkreślić nadzwyczajne poświęcenie, naprawdę niespotykane, tych wszystkich, którzy pospieszyli z pomocą ze względu na swoją pracę, rolę społeczną, mundur. Ale to nie była zwykła służba, to naprawdę... Kiedy widziałem tych ludzi po 30-40 godzinach na nogach, byli absolutnie wykończeni, a równocześnie widziałem w ich oczach satysfakcję, bo od ludzi tam, na miejscu słyszeli z reguły, nie zawsze, ale z reguły, dobre słowa, takie słowa płynące z obu stron - tych, którzy pomagali, i tych, którzy pomocy potrzebowali. Nawzajem się wspierali. To było w ogóle kluczowe, żeby ta wielka akcja, ta pierwsza faza ratunku była możliwie najbardziej skuteczna. Nie muszę też państwa przekonywać - mam taką nadzieję - że zaufanie pomiędzy tymi, którzy ratują, i tymi, którzy są ratowani, to jest absolutnie niezbędny warunek tego, żeby akcja przyniosła powodzenie. Tak jak rzeczą absolutnie niedopuszczalną były, i to obserwowaliśmy tam, na miejscu, ale także w mediach społecznościowych, próby, i to, powiedziałbym, momentami aż budzące obrzydzenie, rujnowania tego zaufania pomiędzy strażakami a ludźmi, którzy czekali na ich pomoc, pomiędzy żołnierzami, policjantami a ofiarami powodzi. Powiem o tym za chwilę jeszcze parę słów po to, żeby zapobiec pewnym procesom, których jesteśmy świadkami. Ta lekcja była szczególnie dobitna. Chcę też powiedzieć, i mam nadzieję, że powtórzylibyście państwo te słowa za mną, że byliśmy z wami. Mówię tu do pracowników instytucji samorządowych i administracji państwowej, ale też do strażaków i policjantów. Jeśli usłyszeliście tam czasami złe głosy, jeśli czasami słyszeliście gdzieś tam w mediach ludzi, którzy kwestionowali wasz wysiłek, wasze poświęcenie, to pamiętajcie, że tak naprawdę cała Polska z nielicznymi wyjątkami była całym sercem z wami. Chciałbym, żeby żadne złe działania, żadni źli ludzie, którzy oczywiście tak jak zawsze ujawnili się w chwilach kryzysu czy katastrofy, nie zepsuli tego wrażenia naprawdę imponującej solidarności - nie tylko tam, na miejscu powodzi. (Oklaski)

    Kiedy po tej pierwszej fali ta pierwsza faza ratunku zaczęła przekształcać się w drugą fazę, a więc fazę pomocy doraźnej, woda zaczęła schodzić, przestała wylewać się na ulice miast, kluczowe było zorganizowanie błyskawicznej i masywnej pomocy doraźnej. Co kilka godzin odbieram meldunki ze wszystkich gmin wiejskich i miejskich, które są lub były ogarnięte powodzią, po to, żeby sprawdzić, na ile ten system pierwszej doraźnej pomocy... Nazywamy go 8 + 2 tys. To te 10 tys. zł, które de facto bezwarunkowo wypłacamy wszystkim, którzy zgłaszają się z informacją, bo przecież łatwo jest ją później potwierdzić, sprawdzić, z informacją, że dotknęła ich katastrofa, że woda wdarła się mieszkania. W ciągu kilku dni zostało wypłaconych dobrze ponad 30 tys. tych zasiłków. To jest duża operacja. Tak jak mówiłem, środków na pewno nie zabraknie. Każdy, kto się zgłosi - przypadki nadużyć, wiecie, próby wyłudzeń są minimalne, to w ogóle nie przeszkadza w tej akcji, tak jak powiedziałem, później łatwo będzie to sprawdzić, ale to wszystko nie ma większego znaczenia przy tej masywnej pomocy - każdy, kto potrzebuje doraźnej bezzwrotnej pomocy, jeszcze raz pragnę to podkreślić, otrzyma 10 tys. zł od pierwszych godzin, nawet nie od pierwszych dni, ale od pierwszych godzin.

    Mamy swoje doświadczenia z 2010 r. i 2011 r., kiedy naprawialiśmy skutki tamtej powodzi. Chodzi o to, żeby dawać pieniądze szybko, pieniądze naprawdę pomagające ludziom, nie jakieś symboliczne kwoty, żeby to były duże pieniądze, bo inaczej nie miałoby to sensu. Ta doraźna pomoc idzie w ciągu godzin, dni i dociera do wszystkich zainteresowanych. Jak wiecie, przeznaczona jest także na zniszczenia spowodowane wodą w budynkach gospodarczych, czy to w garażach, czy to w budynkach w gospodarstwach rolnych. Na każdego poszkodowanego czeka 100 tys. zł bezzwrotnej pomocy. Mówimy: do 100 tys. zł, ale każdy, kto był w tych miejscach, wie, że szkody są tam rzeczywiście bardzo masywne. Jeśli ktoś zwraca się o pomoc, to te 100 tys. zł z reguły nie wystarczy - może nie z reguły, ale na pewno nie zawsze wystarczy. Mamy też 200 tys. zł bezzwrotnej pomocy dla tych, którym woda zniszczyła mieszkanie czy budynek mieszkalny. Chcę wyraźnie podkreślić, że wszędzie tam, gdzie doszło do bardzo masywnych zniszczeń, gdzie będzie konieczna odbudowa od fundamentów albo przeniesienie mieszkańców z terenów ewidentnie zalewowych, stamtąd, gdzie odbudowa nie będzie miała sensu, państwo weźmie na siebie także wysiłek organizacyjny i finansowy, bo wiadomo, że 200 tys. zł bezzwrotnej pomocy w takiej sytuacji nie wystarczy. Państwo zapewni także środki dla tych, którzy zostali najtragiczniej dotknięci falą powodziową. (Oklaski)

    Używam tych danych ostrożnie, bo oczywiście one będą się zmieniały w zależności od potrzeb, ale w tej chwili dysponujemy tymi środkami, co wynika z tej decyzji, która radykalnie uelastyczniła korzystanie ze środków europejskich, z działań ministra finansów. W sobotę będziemy nowelizowali projekt budżetu pod kątem tej kwestii. Nie będzie w tym przesady, jeśli powiem, że w tej chwili chyba będziemy mieli do dyspozycji mniej więcej 23 mld zł na zniwelowanie skutków powodzi, zarówno na doraźną pomoc finansową, naprawy i odbudowę infrastruktury, jak i na odbudowę plus, o której za chwilę powiem jeszcze jedno zdanie. Nie chcę mówić niczego na wyrost. Akurat po debacie budżetowej wszyscy na tej sali wiedzą, że nasze finanse publiczne nie są w takiej kondycji, która pozwala, wiecie, mnożyć i mnożyć wydatki. Ewentualne 23 mld zł - dobrze, że ich istotną część stanowią środki europejskie, szczególnie te, których z różnych powodów i tak nie moglibyśmy wykorzystać, gdyby nie ta decyzja - z całą pewnością nie wystarczą, jeśli myślimy o procesie odbudowy, a także budowy nowej infrastruktury przeciwpowodziowej w perspektywie kilku lat. Zdaję sobie z tego sprawę. Te 23 mld zł na pewno wystarczą jednak na najbliższych kilkanaście miesięcy, czyli na bezpośrednią akcję pomocy i odbudowy w tej drugiej fazie. Ludzie muszą mieć gdzie mieszkać. Niezależnie od tego, kiedy ruszy odbudowa ich domów mieszkalnych czy mieszkań, musimy zapewnić im tymczasowe miejsca zamieszkania. Niezależnie od tego, czy będą to domy modułowe, czy będą to gdzieniegdzie kontenery, czy na krótką metę będą to hotele, za które będziemy płacili, chcemy unikać bardzo prowizorycznych rozwiązań. To wszystko będzie wymagało bardzo poważnej gotówki.

    W tej chwili jesteśmy w być może najtrudniejszej fazie w sensie psychospołecznym i organizacyjnym. To jest osuszanie, to jest sprzątanie, pompowanie wody, zabezpieczanie wałów, przez które woda już się nie przelewa, ale na które wciąż jest długotrwała presja wody, tej bardzo długiej fali, już nie tak wysokiej, ale bardzo długiej. A więc są miejscowości, gdzie ta woda ciągle stoi. Wystarczy, że wspomnę bardzo dotknięte powodzią miasto Lewin Brzeski. Te dni są więc bardzo trudne też z punktu widzenia mieszkańców. Pamiętajmy o tym. To też było zadanie, które postawiłem wszystkim służbom. Nie może być tak, że skończyła się powódź, skończył się ten najbardziej spektakularny dramat i później ludzie zostają ze swoim zdewastowanym mieszkaniem, z kupą śmieci na ulicy, zniszczonego dobytku, że zostają z tym sami.

    A więc jeszcze dzisiaj rano odebrałem meldunek od gen. Sokołowskiego, dowódców WOT-u i oczywiście strażaków, że będziemy dysponowali siłami wojska i straży pożarnej na miejscu tak długo, jak długo będzie trwała ta akcja sprzątania, osuszania i takiego elementarnego przystosowania tych miejsc na nowo do życia. Oni będą cały czas do dyspozycji ludzi.

    Jeśli chodzi o odbudowę+, to jest oczywiście za wcześnie, żeby mówić, na czym będą polegały te inwestycje, ale to nie jest żaden prezent. Byłoby dobrze, żeby te inwestycje, zarówno w infrastrukturę, jak i budynki mieszkalne, w same miasta, te najbardziej zniszczone, a także to, jak będziemy inwestowali wielki wysiłek ludzi i w końcu wielkie pieniądze podatnika, a nie nasze, spowodowały, że efekt będzie lepszy niż przed powodzią. To jest możliwe.

    Myśmy to już sprawdzili i część z państwa pamięta to zarówno po 1997 r., jak i po 2010 r., ale też po trąbach powietrznych w 2008 r. Pamiętam to do dziś, np. po osuwiskach w górach, pamiętam jak dziś Lanckoronę, gdzie zbudowano de facto nowe osiedle domów jednorodzinnych po tym, jak się osunęły wówczas ze zbocza góry. Idźmy tym tropem. Pójdziemy tym tropem. Tzn. tam, gdzie będziemy inwestowali te duże pieniądze, i infrastruktura, i te miejsca powinny być lepsze niż przed powodzią, a nie tylko bezpieczniejsze. To jest oczywiste, chociaż to będzie wymagało trudnych decyzji. Od razu przerwę wszystkie spekulacje: jako premier rządu oczywiście wezmę na siebie odpowiedzialność za te decyzje, rząd weźmie odpowiedzialność za te decyzje. Ale liczę tutaj na współpracę, bo trzeba będzie przecież przekonać ludzi na miejscu do tych decyzji infrastrukturalnych, np. dotyczących zbiorników. Każdy ma coś za kołnierzem tutaj, nie spierajcie się o to, naprawdę. Raczej szukajcie synergii na tej sali, ale przede wszystkim tam na miejscu. Chodzi o te decyzje dotyczące infrastruktury przeciwpowodziowej, która powinna zapobiec tym zjawiskom. Naukowcy są tutaj jednoznaczni, że nie chodzi o spory na temat klimatu, tylko chodzi o to, jak będą wyglądały zjawiska pogodowe w ciągu najbliższych kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat. A sytuacja będzie krytyczna, jeśli chodzi o efekty tych zmian klimatycznych.

    Nie mamy więc wyboru i rząd podejmie takie decyzje, ale chcemy, żeby wszyscy bez wyjątku pomogli nie tylko przekonać ludzi, ale też pomóc tym ludziom, których te decyzje nieuchronnie dotkną. I możemy solidarnie naprawić to wszystko, czego czasami zaniechaliśmy. I moja propozycja dla was wszystkich jest taka, żebyście dzisiaj raczej szukali wspólnego działania, a nie pola do politycznej bijatyki.

    Przejdę do tematu trudnego. Kiedy mówimy o tym jednym z najbardziej krytycznych momentów, jakim jest przystosowanie tych miejsc znowu do życia, usuwanie brudu, ta wielka sprawa, nie zapominajmy też, że oprócz tego, co woda zniszczyła, co woda naniosła, oprócz tych zniszczonych mebli, samochodów, tego błota, które zostało naniesione do ludzkich piwnic, mieszkań i na ulice naszych miast, w przestrzeni publicznej też powstał brud. Nieprzypadkowo wtedy, kiedy organizowaliśmy prace sztabu kryzysowego, podjąłem decyzję, która przez niektórych była kwestionowana. Część pracy sztabu, bo przecież sztab pracował 20 godzin na dobę, tam ludzie spali po 3-4 godziny... Mówię o tej części informacyjnej, w przypadku której podjąłem decyzję, żeby była transparentna, żeby media pokazywały ludziom to, co do powiedzenia ma nie polityk, premier czy jakiś minister, tylko co do powiedzenia ma strażak, żołnierz, policjant, miejscowy wójt czy burmistrz. Chodziło także o to, żeby budować elementarne zaufanie między ludźmi w tak trudnym czasie jak akcja w czasie powodzi. I to był jedyny powód, dla którego o tym zdecydowaliśmy. Było to trudne. Tzn. wiecie, dla takich ludzi jak my obecność mediów czy świadomość, że ludzie słuchają, nie jest niczym nowym, ale dla strażaków czy dla żołnierzy to wcale nie jest jakaś frajda.

    (Poseł Iwona Ewa Arent: Nie jest.)

    Ale oni dobrze rozumieli, że to jest także w interesie tych wszystkich, którzy nieśli pomoc. Chodziło o to, żeby ludzie rozumieli, co robimy. Żeby ludzie mieli zaufanie do decyzji żołnierzy i do decyzji strażaków. I dlatego konsekwentnie starałem się, aby ta informacja z posiedzeń sztabu była co najmniej dwa razy dziennie dostępna dla wszystkich zainteresowanych. Ta informacja była także niezbędna, ponieważ równocześnie pojawiała się naprawdę wielka fala dezinformacji. Nieprzypadkowo jedną z instytucji, z którą współpracowałem w tych dniach we Wrocławiu, była miejscowa delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Co się pojawiło i co się także do dzisiaj pojawia w sieci? Tutaj będę do was apelował, żebyście tego nie wzmacniali, tu nie może być miejsca na jakąś niemądrą albo brutalną politykę. W sieci przede wszystkim pojawiły się bardzo niebezpieczne z punktu widzenia strażaków i żołnierzy fejki, kłamstwa o tym, że gdzieś jakaś miejscowa władza wysadza w powietrze wały, żeby zalać jakąś miejscowość. Był jeden taki sygnał, później było pięć, a później się okazało, że wygląda to prawie na akcję. I wiecie, to jest taka synteza zdarzeń, które przynoszą czasami katastrofalne skutki, bo skąd ludzie mają wiedzieć, co jest prawdą, a co nie? Nagle czytają o swojej miejscowości, że będzie zalana, bo ktoś wysadza wały. To jest sekunda i ludzie w to wierzą. Czy to pomyleniec - nie chcę używać złych słów, ale ktoś ewidentnie niezrównoważony, bo na to wygląda - ktoś, kto udając żołnierza, informował jakieś urzędy, że właśnie będą wysadzane wały? Czy to była - i tu już mamy dokumentację - zorganizowana akcja rosyjskich trolli? Mniej więcej to są te same konta, o czym więcej powie premier Gawkowski. Był wzrost o 300%, tak jak dzisiaj informował, aktywności kont, o których wiemy, bo mamy to, tak jak już powiedziałem, udokumentowane, że są to konta organizowane przez Rosję. One były bardzo aktywne w COVID-zie. Prawa część sali pamięta tę dywersję w sieci, która miała podważać zaufanie, zresztą nie tylko w Polsce, ale też w całej Europie. Tak samo dzisiaj mieliśmy do czynienia z aktywnością tych kont, których głównym zadaniem było podważanie wzajemnego zaufania i budzenie paniki wśród ludzi.

    Jeśli ktoś jest strażakiem, żołnierzem, policjantem tam, na miejscu, ten wie, co to znaczy być w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, którzy czekają na pomoc, a później nagle zaczynają się bać, że to nie jest pomoc, tylko ktoś przychodzi im zaszkodzić. Bardzo dużo musieli znieść też nieprzyjemnych sytuacji żołnierze, policjanci i strażacy, kiedy pojawiały się takie krótkotrwałe chwile negatywnej emocji spowodowane dywersją w sieci, dezinformacją. To dotyczyło tych właśnie sugestii, że wały będą wysadzane.

    Później jak fala rozlewały się także dezinformacje dotyczące - że użyję tego slangu - pracy na zbiornikach. Rozumiem, bo przecież nieprzypadkowo zawsze w takich sytuacjach nagle okazuje się, że mamy tysiące, a nawet setki tysięcy ekspertów. Jak jest powódź, to są setki tysięcy ekspertów od tego, jak należy pracować na zbiornikach wodnych, na ciekach wodnych, jakie podejmować decyzje. Każdy, kto chociaż trochę miał z tym do czynienia, dobrze wie, że to są bardzo skomplikowane algorytmy. Mamy do czynienia z dziesiątkami dużych zbiorników i setkami małych. To niezwykle skomplikowana sieć. Każdej godziny trzeba podejmować decyzje. I to nie są decyzje ani premiera, ani posłanek i posłów, i Bogu dzięki, ani komentatorów w sieci czy w mediach. To są decyzje ludzi, którzy są do tego przygotowani.

    To nie jest tak, że Wody Polskie, urzędnicy samorządowi mogą zapobiec zdarzeniom meteorologicznym. Jeszcze jadąc tu, do Sejmu, słyszałem taki komentarz w jednej z rozgłośni radiowych, dlaczego nikt nie zapobiegł powodzi. Powodzi nie można zapobiec, bo ona się zdarza z przyczyn obiektywnych. Można organizować gorzej lub lepiej pomoc, ratunek.

    Chcę bardzo mocno podkreślić, że przygniatającą większość tych sygnałów sprawdzamy, współpracując z ABW, z Policją, ze strażakami, z prokuraturą tam, gdzie trzeba, o tym, że ktoś intencjonalnie wysadza wały albo spuszcza wodę ze zbiornika, żeby zalać jakąś miejscowość. To są też fejki, to jest też dezinformacja. Czasami z głupoty, czasami z nadgorliwości, a czasami sterowana przez naszych wrogów, przeciwników - to też mamy udokumentowane.

    Apeluję do was wszystkich bez wyjątku: nie szerujcie tego typu informacji. To nikomu w niczym nie pomoże. Ludzie tam, na miejscu, będą się jeszcze bardziej bali. Oni mają wystarczająco powodów, dużo powodów, żeby się bać: tego, co się zdarzyło, tego, co się może w przyszłości zdarzyć. Nie dokładajcie do tego. Bo wiecie, jak jakiś anonimowy troll pisze, że tysiące ludzi zginęło i są pod wodą w samochodach, no to jest to jakaś dywersja albo jacyś psychopaci w sieci. Ale jeśli to się później pojawia i jest powielane przez posłów, to wtedy robi się dramat.

    Słuchajcie, jak się czuje policja, powiedzcie mi, pomyślcie. Jest informacja o ofiarach śmiertelnych...

    (Wypowiedź poza mikrofonem)

    Proszę teraz o skupienie, bo mówimy o najpoważniejszej sprawie w tej powodzi, jeśli chodzi komunikację między ludźmi.

    Jeśli są policjanci, to informują. Oni są tam wszędzie, każdego dnia. Przy wodzie, pod wodą, jak trzeba było, w każdej tej miejscowości. I to policjant, i strażak informuje swojego przełożonego o tym, co znalazł, kogo znalazł, jakie są ofiary, kto jest ranny, kto zmarł lub zginął. Na końcu ich szef, komendant, mówi do całej Polski, melduje w sztabie: mamy siedem ofiar śmiertelnych. Wystarczająco dużo, żeby nie robić z tego takiej podłej polityki. Jedna osoba zaginiona. Wśród siedmiu ofiar śmiertelnych jest siedmiu polskich obywateli, jeden niemiecki. Jest jedna osoba zaginiona, jej los jest nieznany, nie będziemy tu spekulować, ale trudno tutaj oczywiście o jakiś optymizm. A ja czytam... To, że ja czytam, to nieważne, ale czytają ci policjanci, którzy o tym informują w danej miejscowości, w danym mieście, w sztabie, w mediach, swoich przełożonych, swoich podwładnych. Jak oni się czują, jak myślicie, kiedy słyszą, widzą już nie trolli, nie jakichś psychopatów, ale polityków, którzy mówią: to jest 400 ofiar, Tusk ukrywa ofiary? Naprawdę, pomyślcie przez chwilę, zanim zrobicie jeszcze raz coś takiego. (Oklaski) Ja jestem odporny, tak, ja od lat słyszę: wina Tuska, na mój temat możecie wszystko powiedzieć, ale pomyślcie, jak dotykacie w ten sposób ludzi tam, na miejscu.

    Proszę, nie powtarzajcie tego typu informacji. Myśmy wszyscy zdarli gardło, prosząc posłów, dziennikarzy, komentatorów, ludzi: sprawdźcie dwa, trzy razy, zbadajcie źródło takiej dezinformacji. Nauczmy się tego wreszcie, że jeśli ktoś ewidentnie chce skonfliktować ludzi, napuścić jednych na drugich, naszczuć w czasie katastrofy, a mamy do czynienia z poważną katastrofą, to znaczy, że ma złą wolę albo jest niepoczytalny. Nikt o zdrowym umyśle i z dobrą wolą takich rzeczy nie może robić, bo one są wprost wymierzone w ofiary powodzi, nie w polityków. Jeszcze raz gorąco proszę, pomyślcie o tym. (Oklaski) Macie prawo i korzystacie z tego prawa. Mówicie o tym, że akcja pomocy przyszła za późno. (Gwar na sali) Będziemy robili bardzo dokładny audyt, gdzie, co zawiodło.

    (Poseł Marek Suski: Ooo...)

    Chcę wam przypomnieć, że wy jesteście ostatnimi, którzy mogą mówić, że ktoś się spóźnił z akcją pomocy dotyczącą powodzi, bo wtedy, kiedy ludzie tam na miejscu pomagali...

    (Poseł Barbara Bartuś: Nie z akcją pomocy, tylko z akcją ostrzegania.)

    I mówię nie o mnie, bo to jest moja robota i ja tu nie mam nic do rzeczy. Ale ci ludzie, którzy tam na miejscu pomagali powodzianom w sobotę, w telewizji oglądali was na wiecu politycznym. (Oklaski)

    (Głos z sali: Ale w piątek pan powiedział, że nie ma co się obawiać.)

    Ja nie powiedziałem i możecie to państwo sprawdzić. Miałem osobiście dużo powodów, żeby to komentować, bo byłem głównym bohaterem tego politycznego wydarzenia w Warszawie. Nie powiedziałem na ten temat ani jednego słowa. (Gwar na sali, dzwonek)

    (Poseł Barbara Bartuś: Jest pan premierem rządu.)

    Ale wydaje mi się, że wy też nie powinniście wypowiadać się na temat tego, kto za późno tam pojechał, kto w ogóle tam pojechał i kto zajął się powodzią wtedy, w tę sobotę, kiedy woda naprawdę przyszła do miast, kiedy w Głuchołazach...

    (Głos z sali: Kto zatrzymał pomoc, o tym mówimy.)

    Ja w tym czasie byłem w Głuchołazach, w niedzielę rano w Kłodzku, we Wrocławiu.

    (Głos z sali: Dlaczego zbagatelizował pan ostrzeżenia?)

    (Głos z sali: Prognozy nie są przesadnie alarmujące.)

    Więc proszę was, nie róbcie też tego typu atmosfery, bo ona niczemu nie służy.

    (Głos z sali: To nie my.)

    Prognozy były jednoznaczne, prognozy były jednoznaczne, nieprzypadkowo...

    (Głos z sali: Niealarmujące.)

    Przez chwilę jakbyście wysłuchali, to może też w tej sprawie nabralibyście jakiejś racjonalności. (Gwar na sali, dzwonek)

    Premier polskiego rządu organizuje tam, na miejscu sztab kryzysowy, w piątek o godz. 8 rano pierwsze posiedzenie tego sztabu odbywa się we Wrocławiu. Kiedy w trakcie i tuż po tym pierwszym posiedzeniu, mimo że prognozy przez te dni były zmienne, akurat w piątek...

    (Głos z sali: Nie było.)

    I proszę ze mną nie dyskutować, bo mamy raporty Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

    (Poseł Janusz Kowalski: My też.)

    Były bardzo alarmujące wtedy, kiedy podejmowaliśmy decyzje w środę, kiedy poleciłem ministrowi spraw wewnętrznych i administracji szybką organizację sztabów tam na miejscu w środę.

    (Poseł Janusz Kowalski: Mamy raporty.)

    (Głos z sali: Sprawdzimy.)

    13 w piątek, pechowego 13 w piątek prognoza poranna brzmiała: opad nie będzie tak duży, jak prognozowaliśmy dzień wcześniej. Ludzie we Wrocławiu pytali: Panie premierze, czy tu będzie taka powódź jak w 1997 r.? Piątkowa prognoza nie wskazywała na to, że Wrocław będzie zalany.

    (Poseł Iwona Ewa Arent: A w nocy już zalało.)

    Nie, Wrocław nie był zalany, proszę nie opowiadać bajek.

    (Poseł Iwona Ewa Arent: Ja nie mówię o Wrocławiu.)

    (Głos z sali: A Kłodzko?)

    (Głos z sali: A Bystrzyca?)

    W piątek wieczorem prognozy znowu się pogorszyły. Przestańcie manipulować, bo to też bardzo szkodzi tym wszystkim, którzy są zaangażowani w akcję powodziową. (Oklaski) W piątek rano - i wszyscy to widzieli, i wszyscy to słyszeli - powiedziałem słowa kluczowe tego pierwszego dnia: niezależnie od tego, jaka jest o godz. 8 czy 7 rano prognoza, nie lekceważymy tego niebezpieczeństwa.

    (Głos z sali: Zlekceważyłeś.)

    Wszędzie wysyłamy służby. Od pierwszego dnia wzywaliśmy wszystkich mieszkańców i powtarzaliśmy to każdego dnia wielokrotnie: nie lekceważcie rekomendacji straży i Policji o potrzebie ewakuacji. Od pierwszych godzin straż pożarna, Policja i wojsko docierały do miejscowości wówczas jeszcze nie zalanych, tylko zagrożonych.

    (Głos z sali: Czyli gdzie?)

    Jeśli ktoś ma obawy co do tego, czy cała akcja antypowodziowa, ratownicza zostanie rozliczona, to są to obawy niepotrzebne. Każda decyzja, czy to jest decyzja Wód Polskich, władz samorządowych, premiera, rządu, zostanie przedstawiona, kalendarium będzie bardzo dokładne.

    (Wypowiedź poza mikrofonem)

    Tylko od audytu na temat tego, jak mają pracować zbiorniki albo gdzie ma straż pożarna pojechać, kogo ewakuować, nie jesteście wy...

    (Poseł Janusz Kowalski: My.)

    ...bo wy nie macie, nie gniewajcie się, o tym zielonego pojęcia. (Poruszenie na sali, oklaski) Od tego są ludzie, którzy tam ciężko pracowali każdego dnia i podejmowali decyzje zgodnie z najlepszą wiedzą. Chyba widzieliście też to, co oni czuli, kiedy słyszą, że tu domorosły ekspert...

    (Głos z sali: Jeszcze będzie pan dalej nas obrażał?)

    ...domorosły ekspert z ław sejmowych albo z jakiejś redakcji wygłasza tyrady, co oni mieli robić tam przy zbiorniku czy na cieku wodnym.

    (Poseł Barbara Bartuś: Panie premierze, prawie 40 minut już pan gada. Co pan Sejmowi polskiemu chce przekazać?)

    Wszystko zostanie sprawdzone, każdy sygnał, np. sygnał dotyczący Jeleniej Góry. Pamiętacie, pojawił się sygnał, że ktoś rozkopał wał, ponieważ chronił własną inwestycję. Tam natychmiast pojawiła się Policja i natychmiast sprawą zajęła się prokuratura. Nie musimy w tej chwili jedni na drugich szczuć.

    (Poseł Barbara Bartuś: To po co pan to robi.)

    (Poseł Anna Krupka: Właśnie pan to robi.)

    My dzisiaj musimy solidarnie koncentrować się na akcji pomocy.

    (Głos z sali: Zacznij od siebie.)

    Od pierwszych godzin do dzisiaj włącznie nie wypowiedziałem ani jednego słowa na temat zachowania niektórych polityków, którzy od pierwszych godzin za jedyną swoją misję uznali konfliktowanie i szczucie na tych, którzy tam się angażowali, żeby pomagać.

    (Głos z sali: I znowu kłamiesz.)

    Więc wzywam jeszcze raz, nie róbcie tego więcej, bo przed nami jeszcze bardzo dużo pracy. (Oklaski)

    Polski naród zdał egzamin, tak jak w wielu takich dramatycznych przypadkach. Możemy wyjść zjednoczeni z tej katastrofy. Wielkie narody zdają egzamin wtedy, kiedy trzeba się jednoczyć wokół pomocy. Jest jeszcze czas na to, żebyśmy wszyscy niezależnie od tego, co do siebie czujemy i co o sobie myślimy, w sprawie pomocy, w sprawie akcji przeciwpowodziowej się zjednoczyli. I jestem przekonany, że dzisiaj, jutro ludzie będą patrzyli na nas, na wszystkich na tej sali, czy my zdajemy ten egzamin, tak jak zdali ten egzamin ludzie tam mieszkający i ludzie im pomagający. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy to winni powodzianom, strażakom, policjantom, żołnierzom - naszą wspólną pracę na rzecz tych, którzy są ofiarami tej powodzi. Bardzo na was wszystkich liczę, bo przed nami jeszcze bardzo dużo roboty. Zjednoczmy się w tej pracy. Dziękuję. (Część posłów wstaje, długotrwałe oklaski)

Czytaj więcej

Umieść film na stronie
Zgoda
Szczegóły
O plikach cookie
Niniejsza strona korzysta z plików cookie
Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług.
Pliki cookie (ciasteczka) to małe pliki tekstowe, które mogą być stosowane przez strony internetowe, aby użytkownicy mogli korzystać ze stron w bardziej sprawny sposób.

Prawo stanowi, że możemy przechowywać pliki cookie na urządzeniu użytkownika, jeśli jest to niezbędne do funkcjonowania niniejszej strony. Do wszystkich innych rodzajów plików cookie potrzebujemy zezwolenia użytkownika.

Niniejsza strona korzysta z różnych rodzajów plików cookie. Niektóre pliki cookie umieszczane są przez usługi stron trzecich, które pojawiają się na naszych stronach.

Dowiedz się więcej na temat tego, kim jesteśmy, jak można się z nami skontaktować i w jaki sposób przetwarzamy dane osobowe w ramach Polityki prywatności.
Odmowa
Spersonalizuj
Zapisz wybrane
Zezwól na wszystkie