Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku od czynności cywilnoprawnych (druki nr 419 i 419-A).
Wysoka Izbo! Chciałem zacząć od czegoś innego, ale zacząłem słuchać tego ponadpartyjnego frontu obrońców bańki spekulacyjnej i jednak muszę powiedzieć o rzeczach zupełnie podstawowych. Drodzy państwo, w Polsce mamy ciężki kryzys mieszkaniowy, bo jak pracujący człowiek nie może sobie zapewnić dachu nad głową w miejscu, gdzie pracuje, to znaczy, że sytuacja jest chora. To jest, panie ministrze Uściński, m.in. efekt promowanego przez pana systemu dopłat do kredytów, czyli w rzeczywistości systemu dopłat na konta firm deweloperskich. Tak to po prostu wygląda. Tak to dzisiaj wygląda w wielu miastach. Ludzie zarabiają całkiem nieźle, a i tak nie mają zdolności kredytowej, by wziąć kredyt na mieszkanie, bo bańka jest rozdmuchana - bo nie mają zdolności. Ci, którym się cudem uda zmieścić w kryteriach zdolności kredytowej, oddają olbrzymią część swoich zarobków do banku przez 30 lat. Zwyczajnie bez tego nie mają gdzie mieszkać. To jest doświadczenie całego młodego pokolenia, a pasą się na tym naprawdę nieliczne firmy, które mają obsceniczne zyski. Pasą się na tym, tak, także spekulanci, panie ministrze, którzy jeszcze bardziej nakręcają ceny w dużych miastach.
Jak słuchałem tutaj tej szczególnej interpretacji ekonomii behawioralnej, w myśl której jeżeli ktoś chce kupić mieszkanie za 1 mln zł, ale usłyszy, że zapłaci za nie 1,1 mln zł, to jego naturalną reakcją będzie: dobrze, chętnie zapłacę jeszcze 100 tys. zł, to sobie pomyślałem, że chyba tylko w PiS-ie i Platformie Obywatelskiej jest takie podejście, że 100 tys. więcej można rzucić lekką ręką. Normalni ludzie, którzy żyją z pracy, tak nie działają i ceny transakcyjne tak nie działają. Wystarczy sięgnąć do bardzo podstawowych podręczników ekonomii.
Drodzy państwo, posłanka Olko mówiła tu przed chwilą, czego potrzeba, żeby wyjść z tej matni. Po pierwsze, jest potrzebny 1% PKB na budownictwo społeczne. Po drugie, koniec, panie ministrze Uściński, z dopłatami dla deweloperów, które tylko podbijały ceny. Wreszcie, o czym rozmawiamy dzisiaj, trzeba także w końcu ograniczyć atrakcyjność spekulacyjnego obrotu mieszkaniami. Stąd ten projekt, który oczywiście, jak wiemy, wywołał furię spekulantów i ich bardzo aktywną działalność tutaj, w kuluarach sejmowych. Pojawiają się sponsorowane materiały, jak to w ten sposób uderzamy w przedsiębiorczość, więc może powiedzmy sobie otwarcie na tej sali: szybka spekulacja na mieszkaniach to nie jest uczciwa przedsiębiorczość, to jest zwykłe cwaniactwo i wykorzystywanie słabszego na rynku. Przedsiębiorca organizuje produkcję towarów albo dostarcza usługi, pracuje, tworzy coś realnego. Z takich inwestycji są potem miejsca pracy, ludzie mają pensje, z takiej działalności bierze się sensowny wzrost gospodarczy, a dmuchanie bańki w nieruchomościach to jest przeciwieństwo takiej przedsiębiorczości. Fliper nie buduje nowego mieszkania. To mieszkanie, które kupuje, żeby je za chwilę sprzedać, już wcześniej było na rynku i teraz będzie tylko droższe. Z takiej formy lokowania kapitału nie ma ani miejsc pracy, ani nowych produktów, ani technologii, ani przewag konkurencyjnych dla polskiej gospodarki. To jest tylko wykorzystywanie trudnej sytuacji innych ludzi i rozsądnie działające państwo powinno do tego zniechęcać, a nie zachęcać do takiej formy wykorzystywania i lokowania kapitału. Tymczasem w Polsce spekulanci od lat mają raj podatkowy, zarabiając więcej niż realnie pracujący ludzie i pracownicy najemni, ale też więcej niż przedsiębiorcy, którzy organizują prawdziwe, społecznie użyteczne usługi. W Polsce się niestety utarło, że jeśli ktoś ma dużo pieniędzy, to je parkuje w nieruchomości. Te pieniądze nie pracują w zielonym przemyśle, nie finansują innowacji technologicznych, tylko dmuchają bańkę. Ta inwestycja jest opłacalna, jest pozornie pewna, oczywiście tylko do czasu, aż ta bańka pęknie.
Drodzy państwo, czas to dmuchanie bańki zatrzymać. Temu ma służyć ta ustawa. Ona uderza w opłacalność flippingu właśnie przez zmianę kosztów transakcyjnych tak, żeby chronić realnych konsumentów, realnych nabywców mieszkań, ludzi, którzy kupują dach nad głową, mieszkanie, w którym będą mieszkać przez kolejnych 30-40 lat. Bo mieszkanie to jest naprawdę wyjątkowe dobro. Bez dachu nad głową nie da się normalnie żyć, pracować, wychowywać dzieci. Większości ludzi w Polsce służy jedno mieszkanie. Wiem, że na tej sali jest wielu ludzi, którzy mają po kilka albo kilkanaście mieszkań i w ten sposób lokują kapitał i oszczędności, ale, drodzy państwo, Polacy żyją inaczej i naprawdę byłoby dobrze, żeby do tej Izby to w końcu dotarło.
To głosowanie to będzie test dla Wysokiej Izby, bo po wynikach będzie łatwo poznać, kto stoi po stronie młodego pokolenia, a kto po stronie bardzo niewielkiej grupy bogatych ludzi, którzy - nie boję się tego słowa - żerują dzisiaj na kryzysie mieszkaniowym. Państwo polskie naprawdę nie może na to dalej bezkarnie patrzeć.
Drodzy państwo, chciałem podziękować społecznikom, wspólnie z którymi ten projekt ustawy został przygotowany, w tym naszym przyjaciołom ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. (Dzwonek) Apeluję o dalszą pracę nad ustawą, którą prezentowała pani posłanka Olko. Nasz klub oczywiście popiera tę ustawę. Dziękuję. (Oklaski)