Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o czasowym ograniczeniu cen za energię elektryczną, gaz ziemny i ciepło systemowe oraz o bonie energetycznym (druk nr 346).
Był sobie piękny kraj, działka numer jeden na globusie. Pan Bóg położył mieszkających tutaj przez stulecia, rządzących się w sposób cywilizowany ludzi na skarbach. Węgiel kamienny, węgiel brunatny - tego może wystarczyć do końca świata i jeszcze jedną kadencję dłużej. Ale nadeszły ciężkie czasy, najpierw komuna, potem eurokomuna. Do władzy doszli ludzie obarczeni, jak pani minister Zielińska, ewidentnymi deficytami albo intelektualnymi, albo moralnymi. To albo durnie, albo łajdacy, którzy wmawiają sobie i innym, że Polskę można napędzić, ogrzać, oświetlić wiatrakami do mielenia ptaków, które oczywiście tak długo się kalkulują, jak długo sprzedają nam je Niemcy z duńskimi silnikami z demobilu czy odwrotnie.
Tylko w eurokołochozowej sferze wykoślawionego rachunku, który nie jest rachunkiem ekonomicznym, ale jest rachunkiem propagandowym, te rzeczy się opłacają. A i to tylko tym, którzy są chętni kosztem ogółu Polaków brać udział w tym skoku na kasę. A więc wiatraki do mielenia ptaków, a więc wcześniej wielka kampania: wyrzucamy kopciuchy, instalujemy piece gazowe. Kiedy już je zainstalowali, też dzięki jakimś tam eurokołchozowym programom, wjeżdżacie z informacją, że to zakazane, że matka Ziemia cierpi i trzeba skasować gaz, trzeba skasować wszystkie naturalne i dostępne nam źródła zasilania.
Do tego jeszcze pod pretekstem wojny Moskali z Ukraińcami okładacie naród polski sankcjami, ogłaszając gromko, że właśnie walczycie, że wszystko dla frontu ukraińskiego i że Rosję trzeba tymi sankcjami rzucić na kolana, wdeptać w ziemię, jak mówi pan marszałek.
Pani Minister! Osoba naprawdę mająca problemy, powtarzam, albo intelektualne, albo moralne, dziś, wcześniej z tej mównicy mówiła o tym, że troską jej rządu, jej urzędowania będzie dbałość o to, żeby Polacy przypadkiem nie korzystali z energii pochodzącej z krajów niedemokratycznych. Pani minister, zapytałem, jak pani odróżnia energię demokratyczną od niedemokratycznej. Oczekuję odpowiedzi na to pytanie. Proszę mi na piśmie wyjaśnić, czym się różni energia demokratyczna od niedemokratycznej, ponieważ na koniec dnia i na koniec waszego urzędowania płacą Polacy i na to wy się godzicie. 70 lat temu pani by tutaj siedziała w czerwonym krawacie i kochałaby pani towarzysza Stalina z towarzyszem Leninem i Trofimem Łysenką, jednym z geniuszy przodującej nauki radzieckiej. Teraz jest pani - no może nie ta kategoria - polską Gretą Thunberg. To nie pasuje, bo Greta Thunberg powiedziała coś nie po linii i nie na bazie o ludobójstwie w Gazie, w związku z czym nie będzie miała pomników, chociaż jest już w podręcznikach do polskiego. To pani minister pojechała do Brukseli i powiedziała, że proponuje stachanowski plan. Kto da więcej co ja? Tak mówił górnik Pstrowski wzorem Stachanowa. Kto da więcej co ja? Ci mówią 50%, ona mówi - 90%. Kto da więcej? Kto więcej wydusi z Polaków? Kto Polaków wychłodzi, zamrozi? Kto Polaków unieruchomi po to, żeby te brednie, bo to wszystko brednie, szanowna pani... Walka z dwutlenkiem węgla. Czy pani w ogóle wychodzi z gabinetu? Pani widzi zielone listki na drzewach, fotosynteza. Mówi to pani coś? Ale pani walczy z dwutlenkiem węgla.
(Głos z sali: Ha, ha, ha!)
To są wariaci. Lekarza, lekarza. Pani marszałek, lekarza, kaftan, naprawdę. (Oklaski)
(Poseł Małgorzata Pępek: Lekarza i gaśnicę.)
Klaszczecie, ale wyście to popierali, kochani.
(Poseł Zbigniew Dolata: Nie, nie.)
I kto to klaszcze? To klaszczą ci, którzy nie zawetowali zielonego ładu, ci, którzy tam, w Brukseli, płaszczyli się i na wszystko się zgadzali, tak samo jak oni, prawda? Oni też palą, ale wy mówicie, żeście się nie zaciągali, prawda?
(Głos z sali: Coś się nie zgadza.)
(Poseł Zbigniew Dolata: Odwołuję oklaski.)
Oni to robią z ekstazą, oni to robią z rozkoszą, oni naprawdę kochają führerin von der Leyen, tak?
(Głos z sali: Ha, ha, ha!)
Oni naprawdę z tego się cieszą, a wy być może nie cieszyliście się, ale robiliście dokładnie to samo.
(Głos z sali: Absolutnie.)
A więc cieszę się, że pan klaszcze, więcej będzie radości z jednego nawróconego PiS-iora niż być może ze 100 rozsądnych konfederatów, ale miejcie umiar, jedni i drudzy: i lewica z lewej, i lewica z prawej.
(Poseł Zbigniew Dolata: Ja te oklaski odwołuję.)
Wariatów do wariatkowa. Polacy niech się rządzą u siebie, na swoim po swojemu. Zielony ład, dyrektywa budowlana, Fit for 55 - to są wszystko niebezpieczne brednie, proszę państwa.
I to, że w rządzie Rzeczypospolitej Polskiej zasiadają ludzie, którzy robią wrażenie przynajmniej szczerych - tego nie mogę pani minister odmówić, chociaż jej szefowa już ją mitygowała, ale ona jest szczera - a więc to, że zasiadają tutaj tacy ZMP-owcy, tacy dziedzice Pawlika Morozowa nadającego, donoszącego na własny naród, na własną rodzinę, na własnych rodziców, skarżypyty do eurokołchozu...
To, że tak się stało, to jest jeden z koronnych dowodów na fasadowość tych wszystkich instytucji najwyższych władz w Polsce. Gdzie indziej się rządzi najwyraźniej, kto inny pociąga za sznurki, a na front wysuwają tych szermierzy nowych obłędów ideologicznych. Koszta ponosi naród polski. Oczywiście nie możecie odpuścić, bo za dużo narozdawaliście Ukraińcom - 5 tys. mieszkań w zeszłym roku, miliardy i kolejne miliardy na lata następne. Za dużo naobiecywaliście Ukraińcom i teraz nie możecie odpuścić Polakom. I to jest fakt.
Dlatego tutaj wjeżdżacie na białym koniku Garbusku z tym waszym talonem, bonem (Dzwonek), programem osłonowym, pomocowym...
Wicemarszałek Monika Wielichowska:
Dziękuję bardzo.
Poseł Grzegorz Braun:
...żeby przesłonić tę gorzką prawdę, że to nie interes Polski, narodu polskiego jest waszym priorytetem, należy do waszych trosk, obowiązków i zadań. Bo pani nie ma prawa, pani minister konstytucyjna...
Wicemarszałek Monika Wielichowska:
Dziękuję bardzo, panie pośle.
Poseł Grzegorz Braun:
Kończę już, pani marszałek.
...pani po prostu nie ma prawa opierać swojego rachunku na czymkolwiek innym poza rachunkiem prostym: ile Polak zyska, ile straci. Dziękuję bardzo.