Brak odpowiedniej wtyczki Adobe Flash Player
ŚciągnijDziwię się, że tak wiele wysiłku państwo wkładacie w obronę podatku, ale podatku od używek. Rozumiałbym te głosy, gdyby dotyczyło to podatku powszechnego, podatku, który płacimy niezależnie od tego, czy korzystamy z używek, czy nie, podatku na żywność, na chleb, podatku na produkty dla dzieci, dla emerytów, no, produkty niezbędne do życia. Ale gdy próbujecie bronić podatku od używek, to nie rozumiem w ogóle sposobu myślenia. Próbuję go zrozumieć, ale nie potrafię.
Pewnie zbyt proste – można by powiedzieć: prostackie – byłoby przyjęcie, że podatek sam w sobie i tylko podatek rozwiąże problem alkoholizmu, rozwiąże problem używania tytoniu. No nie, to się nie udało w żadnym kraju i pewnie w Polsce także się nie uda. Alkohol jest tańszy na wschód od Polski, na ogół droższy na zachód i wiemy, jakie problemy społeczne związane z używaniem alkoholu są po jednej stronie naszej granicy i po drugiej. Wiemy też, że nasi najeźdźcy często stosowali wobec Polaków metody polegające na rozpijaniu, na umożliwianiu dostępu do alkoholu, nawet wtedy, kiedy wiele rzeczy było zakazanych, bo to jest najlepszy sposób, by zniszczyć naród. Tak więc podatek jest jednym z elementów walki z używkami i to powinniśmy przyjąć jako pewnik udowodniony wszędzie, aczkolwiek trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że argumenty, których państwo używają, argumenty tego typu, że jeśli przekroczymy pewną barierę, to szara strefa będzie rosła, należy rozważać. Ale czy 10% po 5 latach niepodnoszenia podatków to naprawdę jest ogromny wzrost? No nie. Mnie jako nauczyciela matematyki nikt nie przekona, że 10%… To jest 2% rocznie, nawet mniej, bo gdyby corocznie podnoszono podatek o 2%, to po 5 latach mielibyśmy większy efekt, chyba 11% – liczę w tej chwili w pamięci, nie liczyłem sobie tego wcześniej – bo tak działają rachunki na procentach.
Padają także głosy, że najistotniejsze są tu uzgodnienia z przedsiębiorcami, uzgodnienia ze stroną społeczną. No tak, można by tak przyjąć, rzeczywiście. Tylko z kim? Ano z 3, z 4 koncernami ogólnoświatowymi, nie z polskim biznesem, bo przecież one mają dominujący wpływ nie tylko na polski, ale też na europejski i na światowy rynek papierosów. I w Polsce po latach, po tych 30 latach, a właściwie po 26 latach, po dwudziestu kilku latach prywatyzowania wszystkiego bezsensownie i na siłę wszystkie fabryki papierosów są w rękach obcych koncernów. Tytoń to nie jest tytoń polskich rolników, w większości jest to tytoń importowany z krajów rozwijających się, tak je chyba w tej chwili się nazywa czy może jakiegoś innego słowa należałoby użyć z aktualnie poprawnej politycznie nomenklatury, z krajów, gdzie nie przestrzega się zasad, często nie przestrzega się ani zasad związanych z ekologią, ani zasad związanych z uprawą we właściwy sposób. To tyle, jeśli chodzi o tytoń.
Jeśli chodzi o alkohol, to nie będę wymieniał żadnej marki alkoholu, nie będę mówił, jak któryś z moich kolegów, że nie znam ich, ale byłbym ostatnim, który chciałby je reklamować. Tyle że na ogół te, które ja znam, przynajmniej z dawnych lat, dziwnym zbiegiem okoliczności po tych latach prywatyzowania także są produktami koncernów mających siedziby w różnych miejscach świata, ale rzadko w Polsce. I także często niepolskie produkty są surowcami do wyprodukowania czegoś, co zgodnie z oznaczeniami europejskimi ma prawo używania nazwy „polska wódka”. Produkowane jest to ze spirytusu produkowanego z surowców, których to oznaczenie nie dopuszcza. Myśmy zapisali w prawie międzynarodowym, iż polska wódka to może być produkowana tylko z tych surowców, które w tradycji polskiej występowały i występują, czyli np. nie z kukurydzy. A jeśli mówimy o chmielu, to od naszego zachodniego sąsiada trafia cały chmiel do produkcji tego, co z chmielu się produkuje. Tak więc kogo bronimy? Czego bronimy? Jakiego interesu bronimy? Może należałoby zadać sobie pytanie: czy na pewno jest to obrona strony społecznej, czy obrona branży, która po tych latach jest taka, jak ją przedstawiłem?
A jeśli chodzi o szarą strefę, to ona była, jest i będzie. No, należałoby więcej wysiłku włożyć w to, żeby zwalczać szarą strefę, aby wprowadzać mechanizmy prawne, które nie pozwolą na jej rozwój, które pozwolą Polakom pracować nie przy produkcji tego, co szkodzi, ale przy produkcji tego, co jest zdrowe, bo za chwilę ktoś zacznie mówić, zresztą już takie głosy się pojawiają, że należy zalegalizować kolejne używki, bo przy tym znalazłoby zatrudnienie wiele osób. Ale jakie potem byłyby skutki społeczne, to wiemy. I chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że pewnie problem naszego położenia geograficzno-historycznego i naszych przyzwyczajeń od pokoleń… Jest problemem to, że w Polsce zużywa się tak dużo alkoholu, że zużywa się tak dużo tytoniu. I może przez to ta służba zdrowia, o którą się państwo tak troszczycie, ma więcej kosztów i problemów.
Tak więc, już kończąc, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Przyznam się, że nie bardzo mogę zrozumieć kolejny tok rozumowania odnośnie do tych 2 projektów ustaw. Przyznam, że ja, kiedy byłem 8 lat w opozycji – w Sejmie, nie w Senacie – cieszyłbym się, gdyby rządzący ówcześnie Polską choć jeden mój projekt czy nasz projekt przyjęli, wzięli jako swój i zgłosili go tak szybko, jak to się stało w przypadku projektu senackiego. Bo przecież wszyscy wiedzą, kto był tego autorem, choć dyskusja trwa, czy senator Bierecki, czy ktoś inny pierwszy ten pomysł zgłosił. Ale, no, nie widzę powodu, żeby z tego robić jakąś wyjątkową sytuację. Nie pamiętam, jakiego pan senator, pan marszałek użył słowa, ale chodziło o to, że to się nigdy nie powinno powtórzyć. Ja chciałbym, żeby to się powtarzało częściej – i w tej Izbie, i w izbie niższej, w Sejmie – że dobre projekty, niezależnie od tego, jakiego mają autora, są szybko procedowane i przyjmowane tak jak projekty własne.
Tak więc przyznam, że chyba zbyt wiele jest tu takiego mówienia o kwestiach, które są istotne z punktu widzenia naszego narodu, naszego państwa – istotne jako jeden z elementów walki z nadużywaniem papierosów, z nadużywaniem tytoniu, z nadużywaniem alkoholu – i prób udowadniania, że te rozwiązania niczemu nie służą, a wręcz przeciwnie, powodują wzrost obciążeń Polaków. Jeśli ktoś choćby z tego powodu, że akcyza będzie wyższa, wypije mniej alkoholu, spali mniej papierosów, to dobrze dla Polski. Dziękuję.