Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni oraz ustawy - Kodeks pracy (druk nr 384).
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Dzisiejsza debata o uwolnieniu handlu w niedziele jest czymś więcej niż tylko dyskusją o zakupach w niedziele. To debata o tym, jakim krajem ma być Polska - czy krajem wolności, świeckim państwem, państwem zaufania, wzrostu gospodarczego i dobrobytu, czy też krajem zakazów, kar, krajem promującym kombinowanie, krajem, w którym w imię ideologii ogranicza się możliwości zarobkowe i wolność Polaków. To debata o tym, jak głęboko państwo powinno regulować nasze życie i czy ma mówić nam, jak mamy żyć, jak pracować, jak spędzać czas. Słuchajcie, to jest debata o wolności jednostki, która w ostatnich 8 latach została zastąpiona omnipotencją państwa.
Szanowni państwo, Polacy kupują w niedzielę. Kupują w Żabce, kupują w Lewiatanie, kupują w Carrefourze. To tylko przykłady sieci spożywczych, w których handel w niedzielę jest możliwy, i każdy z nas o tym wie. Ustawodawca miał świadomość, że nie można zupełnie zakazać handlu w niedzielę, dlatego wprowadził 32 wyjątki. A Polak, wiadomo, wie, jak kombinować. Przypomnę tylko niektóre z nich, bo mam wrażenie, że posłowie znajdujący się tu, w Wysokiej Izbie, nie pamiętają, jak omijana jest ta ustawa przez te wyjątki. Tak więc zakaz handlu w niedzielę nie obowiązuje: na stacjach paliw, w placówkach handlu kwiatami, w punktach aptecznych, w zakładach leczniczych dla zwierząt, w placówkach z przewagą handlu pamiątkami lub dewocjonaliami, w placówkach z przewagą handlu prasą lub wyrobami tytoniowymi, w placówkach pocztowych, w zakładach hotelarskich, w zakładach kultury, sportu, oświaty i turystyki, na dworcach, w portach lotniczych, w strefach wolnocłowych, w środkach transportu, w sklepach internetowych, tam gdzie sprzedawane są towary z automatów, tam gdzie handel jest prowadzony przez przedsiębiorcę będącego osobą fizyczną wyłącznie osobiście, w piekarniach, w cukierniach, w lodziarniach, tam gdzie prowadzony jest skup produktów pochodzenia rolniczego, tam gdzie odbywa się rolniczy handel detaliczny, tam gdzie odbywa się handel maszynami rolniczymi między 1 czerwca a 30 września. Z tych wyjątków korzysta ponad 10 tys. sklepów w Polsce.
Ale co najgorsze, być może państwo o tym nie wiedzą, Polacy za te same produkty płacą w niedzielę znacznie więcej niż w inne dni tygodnia. Zrobiliśmy porównanie. Kupiliśmy te same produkty w dyskoncie w tygodniu, a potem w jednym ze sklepów otwartych w niedzielę. W tym koszyku były: pomidory, chleb, masło, mąka, cukier, herbata, olej, ketchup, sok pomarańczowy, kawa, czekolada, dżem i jaja. W tygodniu zapłaciliśmy za te towary 96 zł, w niedzielę - 140 zł. W niedzielę płacimy 40% więcej, kupując w sklepach, które są w ten dzień otwarte. (Poruszenie na sali)
(Głos z sali: Więcej będziemy wydawać.)
To jest wymierna cena zakazu handlu w niedzielę. Zaraz ktoś powie, że nie trzeba kupować w niedzielę, że można robić zakupy na zapas. To po co te wyjątki? Pomyślmy, jak bardzo potrzebny jest handel w niedzielę, jeśli Polacy są skłonni robić zakupy znacznie droższe. Robią, bo są zmuszeni.
(Głos z sali: Cały tydzień...)
Wysoka Izbo, o co tak naprawdę chodzi w zakazie handlu w niedzielę? Bo jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Chodzi o to, aby ktoś zarobił na tym, że Polacy płacą w niedzielę znacznie więcej niż w inne dni, że na Polakach w niedzielę można więcej zarobić. Taki jest efekt zakazu handlu. Zakaz handlu był tylko po to, aby znikały polskie sklepy i rozwijały się sieci zagraniczne, bo to one mają pieniądze na promocję zakupów w sobotę. Gdyby zwolennicy handlu w niedzielę naprawdę mieli dobre intencje, zakazaliby handlu bez wyjątków, a tak nie jest.
Słuchajcie, nie możemy zapomnieć np. o studentach, młodych ludziach, którzy przed obowiązywaniem zakazu handlu w niedzielę masowo dorabiali w ten dzień. Kilka lat temu ta możliwość została im zabrana.
(Głos z sali: To jest nieprawda.)
Nie możemy zapomnieć o gminach położonych daleko od aglomeracji, np. o Ustrzykach Dolnych. Najbliższe galerie handlowe, te duże, znajdują się dopiero w Rzeszowie. Niedziela handlowa jest dla wielu mieszkańców Bieszczad zarówno ważną wyprawą na zakupy, jak i formą spędzania czasu z rodziną. I zgodnie z deklaracjami mieszkańców byli oni w stanie zdążyć na mszę w niedzielę rano lub wieczorem, co wcale nie kolidowało z możliwością zrobienia przez nich zakupów. Nie możemy zapomnieć, że Polacy kupują w niedziele, tyle że w Internecie. Obroty niemieckiego Zalando w Polsce wzrosły m.in. przez wprowadzenie handlu w niedzielę. Ci, którzy werbalnie krytykują Niemców, w rzeczywistości wspierają niemiecki biznes i inne zagraniczne sieci internetowe, które czeszą polskich klientów w weekendy z zakazem handlu.
Szanowni państwo, ci, którzy pochylają się nad losem najuboższych, nie zauważają wielkiego marnotrawstwa, jakim jest wyrzucanie żywności, która nie została sprzedana do końca soboty. W każdą niedzielę na śmietnik w Polsce wyrzucanych jest 25 t żywności, która nie dotrwa do poniedziałku.
(Głos z sali: Ale ile jest wyrzucane w czwartek?)
Ci, którym leży na sercu troska o Polskę, powinni przynajmniej przyznać, że to skrajne marnotrawstwo odbywa się w imieniu prawa, które zakazuje sprzedawać nadającą się do spożycia żywność w niedzielę.
Wprowadzanie zakazu handlu w niedzielę uzasadniano obroną polskich małych sklepów rodzinnych. Miały się rozwijać i rosnąć w siłę. Zacytuję premiera Morawieckiego z 2019 r. Mówił wtedy: U nas ewolucja gospodarcza doprowadziła do tego, że niepolskie sklepy, galerie wielkopowierzchniowe zdominowały handel. Takim cichym marzeniem byłoby, żeby dzięki ustawie małe polskie sklepy rosły w siłę. A wiecie, jakie były prawdziwe intencje premiera Morawieckiego? Promocja wielkich koncernów międzynarodowych i szybsze zamykanie polskich sklepów. To był prawdziwy cel ustawy zakazującej handlu w niedzielę. Przecież tak się stało, słuchajcie. Zakaz handlu w niedziele doprowadził w Polsce do upadku 30 tys. sklepów, polskich sklepów... (Poruszenie na sali)
(Głos z sali: Uuu...)
...i przyczynił się do dominacji dwóch sieci dyskontowych i Żabki. W samym 2023 r. zamknięto 3 tys. małych sklepów. Zapiszcie sobie państwo to w kajecikach, bo widzę, że nie słuchacie tego, co mówię.
(Głos z sali: Bo nie ma czego...)
W 2015 r. było 3,6 tys. dyskontów, w 2023 r. - 5,4. Jak byście byli państwo...
(Głos z sali: Przedszkolaki.)
Taka podstawowa matematyka: 5,4 minus 3,6 - o tyle wzrosła liczba dyskontów, a zamknięto 30 tys. polskich małych sklepów. Dam inną liczbę za przykład. W 2015 r., jeśli chodzi o rynek spożywczy, 27% to były dyskonty, dzisiaj jest to 37%. Taki jest efekt zakazu handlu w niedzielę.
(Głos z sali: Ha, ha, ha!)
Widać jak na dłoni, że prawdziwym celem ustawy była likwidacja polskich sklepów, małych sklepów, na rzecz dużych sieci handlowych. I to się wam udało, to się PiS-owi udało.
Jest sporo mitów o handlu w niedziele na świecie. Ta debata to najlepszy moment, żeby Polakom przypomnieć i poinformować ich, jak wygląda to na świecie. W Kanadzie przepisy dotyczące handlu w niedziele zapadają na szczeblu lokalnym. Podobne rozwiązanie funkcjonuje w USA. W Stanach Zjednoczonych zasady handlu regulowane są na szczeblu stanowym lub nawet w poszczególnych miejscowościach. W Anglii i Walii duże sklepy mogą handlować w niedziele w godz. 10-18, a mniejsze - kiedy chcą. W Unii Europejskiej różne kraje mają różne rozwiązania, ale w żadnych restrykcji nie ma. W Bułgarii nie ma, w Czechach nie ma, w Danii nie ma, w Estonii...
(Głos z sali: A w Niemczech?)
...nie ma w Finlandii, nie ma na Litwie, nie ma na Łotwie, nie ma w Portugalii na szczeblu krajowym, nie ma w Rumunii, nie ma w Słowacji, nie ma w Szwecji, nie ma we Włoszech.
(Głos z sali: A jak jest w Niemczech?)
To może się pan przeprowadzić do Niemiec.
Nie ma w Irlandii i nie ma na Węgrzech, gdzie wprowadzono zakaz, a potem się z niego wycofano. W Belgii zabroniony jest handel w niedziele, są jednak wyjątki dotyczące regionów turystycznych. W Hiszpanii każda wspólnota autonomiczna ustala własny kalendarz niedziel, kiedy można handlować. W Madrycie można handlować w każdą niedzielę, podobnie jak w regionach turystycznych. W Austrii nie wolno handlować od godz. 18 w sobotę do godz. 8 rano w poniedziałek, ale mogą być wyjątki, gdzie jest regionalne zapotrzebowanie.
(Głos z sali: Jak jest na Maderze?)
Wicemarszałek Piotr Zgorzelski:
Panie pośle...
Poseł Ryszard Petru:
W Chorwacji do 2023 r. obowiązywało rozwiązanie podobne jak w Polsce, ale jest 16 niedziel handlowych w roku. Uwaga, we Francji w niedziele nie wolno handlować w tych placówkach handlowych, gdzie zatrudniani są pracownicy, ale są wyjątki dla sklepów spożywczych - mogą w niedziele pracować do godz. 13. I uwaga, są wyjątki dla regionów turystycznych. We Francji władze lokalne mają też możliwość wprowadzić 12 niedziel handlowych w roku na terenie gminy. Co więcej, we Francji w niedziele są otwarte sklepy budowlane i meblowe. Przypomnę, polski przemysł meblowy jest znany na całym świecie, jesteśmy potęgą, ale nie możemy sprzedawać polskich mebli w polskich sklepach w niedziele. Słuchajcie, jeżeli chcemy pomóc polskim producentom, dajmy możliwość sprzedawania polskich mebli Polakom właśnie w niedziele. W Holandii zakaz obowiązuje, ale gminy - znów - mają prawo do rezygnacji z takiego zakazu. W Niemczech obowiązuje zakaz federalny, ale zakazy mogą być modyfikowane przez prawo lokalne. Zauważcie, prawie wszędzie są wyjątki regionalne, czasowe albo turystyczne.
Jestem otwarty na to, aby w Polsce szukać sensownego kompromisu i sensownego rozwiązania, takich możliwości jak otwarcie sklepów np. w obszarach turystycznych czy godziny otwarcia w niedziele. To, co byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem, to przeniesienie kompetencji w tym zakresie na poziom samorządów, bo są regiony, gdzie możliwość handlu byłaby zbawieniem gospodarczym, a są takie, które tego sobie po prostu nie życzą. Polska zdecentralizowana, demokratyczna, samorządowa to model, do którego powinniśmy dążyć nie tylko w przypadku handlu w niedziele, ale także w przypadku formy funkcjonowania państwa.
Wysoka Izbo! Proponujemy dwie niedziele handlowe w miesiącu. To rozwiązanie kompromisowe pomiędzy pełnym zakazem a pełną liberalizacją. Proponowane rozwiązanie utworzy 20 tys. nowych miejsc pracy w handlu, zwiększy obroty handlu o ok. 25 mld i z tego tytułu wpłynie do budżetu kilkaset milionów złotych więcej.
W naszej propozycji przedstawiliśmy cały zestaw ochrony pracowniczej. Co jest ważne, to przede wszystkim wyższe o 100% wynagrodzenie za pracę w niedziele, ale także dni wolne w okresie 6 dni przed pracującą niedzielą lub po niej. Chcę jednak podkreślić, że zarówno podczas tej debaty, jak i - mam nadzieję - w trakcie szerokich konsultacji społecznych, jakie planujemy po skierowaniu tego projektu do komisji, chętnie wysłuchamy innych konstruktywnych postulatów. Jesteśmy na nie otwarci. Co można rozważyć? Wyższe wynagrodzenie dla pracowników, możliwość odbierania dodatkowych godzin wolnych za przepracowaną niedzielę, skrócony czas handlu w niedziele, np. od godz. 10 do godz. 18, otwarcie sklepów w tych branżach, w przypadku których trudno jest robić zakupy w tygodniu, mówię o sklepach budowlano-remontowych czy meblowych, i otwarcie sklepów w regionach turystycznych.
Deklaruję z tego miejsca: jeśli ustawa zostanie skierowana do prac w komisji, to zorganizujemy wielkie konsultacje społeczne, aby wysłuchać wszystkich opinii. (Oklaski) W ramach konsultacji, których wysłuchamy, byłby głos związków zawodowych, pracowników handlu, organizacji konsumenckich, właścicieli małych sklepów, ale także tych większych aż po galerie handlowe, organizacji zatroskanych o marnowanie żywności, ale też sprzedawców branżowych, w tym m.in. branży meblowej.
Ci, którzy chcą zamknąć usta połowie polskiego społeczeństwa, głosując za odrzuceniem ustawy w pierwszym czytaniu...
(Poseł Joanna Borowiak: 67% nie chce.)
...a mają na ustach jednocześnie dialog, są po prostu hipokrytami. Na tym posiedzeniu nie dyskutujemy bowiem o tym, czy ustawa wchodzi w życie, tylko o tym, czy możemy w ogóle na ten temat dyskutować w komisji sejmowej.
Apeluję do Lewicy, aby przynajmniej wstrzymała się od głosu, jeśli dialog społeczny jest dalej, wciąż jej bliski. Apeluję też do Lewicy o to, aby zastanowiła się w trakcie prac komisji, czy sprawiedliwa jest sytuacja, kiedy właściciel sklepu może korzystać z nieodpłatnej pomocy swojej żony czy dzieci, a nie może zatrudnić do tej pomocy studenta, który zgodzi się to zrobić odpłatnie.
Szanowni Państwo! Wysoka Izbo! Handel w niedziele budzi wiele emocji. Potrzebna jest ogólnopolska debata o tym zagadnieniu, debata w formie prawdziwych konsultacji społecznych. Zwracam się z apelem do Wysokiej Izby, do reprezentantów narodu w tej Izbie, bez względu na to, czy są za zakazem handlu czy nie, o to, aby skierować ten projekt do dalszych prac w komisji. Dziękuję bardzo. (Oklaski)