Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o delegowaniu kierowców w transporcie drogowym oraz niektórych innych ustaw (druk nr 602).
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Cieszę się, że jest na sali pan poseł Weber, jeszcze wtedy nie poseł, bo ile razy wysłuchałem na strajkach przewoźników pana nazwisko, to pan nie wie. Ale do rzeczy.
(Poseł Rafał Weber: Zazdrość, zazdrość.)
Branża transportowa, szanowni państwo, to jest 6-7% polskiego PKB. 1,5 roku temu polscy przewoźnicy, polskie małe i większe firmy, głównie firmy rodzinne, obserwując zapaść na rynku transportowym, postanowili zjednoczyć się i zaczęli organizować pierwsze spotkania przygotowujące ich do strajków. Pierwsze prawdopodobnie było w Tuchowiczu pod Łukowem. Byłem na nim i miałem sam okazję przekonać się i wysłuchać tych przykrych informacji o tym, jak wiele polskich ciągników siodłowych stoi na parkingach, zamiast zarabiać chociażby na leasing. To był i jest dramat polskich rodzin, tych, które zdominowały rynek transportowy w Polsce.
Co było powodem ówczesnej fatalnej sytuacji? Powodów było wiele, ale zasadniczo można byłoby podzielić je na dwie części. Po pierwsze, zewnętrzne: przepisy unijne ślepo implementowane przez Platformę z przybudówkami oraz PiS, oraz wewnętrzne: czyli ówczesny rząd nie zrobił absolutnie niczego, żeby zablokować nieuczciwą konkurencję ze Wschodu, która swobodnie rejestrowała swoje firmy nawet w salonach kosmetycznych, w salonach fryzjerskich i realizowała nielegalne przewozy, tzw. przewozy kabotażowe.
Przypomnę, że przewoźnicy próbowali zwrócić swoją uwagę na wszelkie sposoby, a kulminacją nadal w formie pokojowej i koncyliacyjnej była mobilizacja ponad 300 ciągników siodłowych, które w marcu bądź kwietniu tamtego roku w sposób spokojny przejechały obwodnicą Warszawy, żeby zwrócić na siebie, na swoją fatalną sytuację uwagę. Brawo dla wszystkich przewoźników. To są twardzi, hardzi ludzie, którzy byli słowni, są słowni, chwała im za to. Ale podkreślam jeszcze rolę tych wszystkich, którzy pomagali polskim przewoźnikom.
Pytam, ile przez 1,5 roku musiało paść małych polskich rodzinnych firm, głównie ze wschodu i z południa? Bo tam głównie umiejscowione są te firmy, o innych oczywiście też nie zapominamy, ale gros firm znajduje się na południu i na wschodnie Polski. Również ja zadaję to pytanie: Ile polscy przewoźnicy stracili kontraktów, prawdopodobnie nieodwracalnie? Trwało to przez prawie rok za rządów pana premiera Morawieckiego i, niestety, trwa to prawie równo od roku rok za rządów pana premiera Donalda Tuska. Branża cieszy się z co prawda późnego dostrzeżenia problemu, ale na szczęście go dostrzeżono. Dobrze, że będziemy mieli okazję do tego, żeby wyrównać szanse w odniesieniu do firm głównie ze Wschodu, które opanowują polski, choć nie tylko polski, bo i europejski, rynek. Dobrze, że pojawi się obowiązek rejestracji w systemie SENT dla przewoźników, którzy mają swoje siedziby w państwach poza granicami Unii Europejskiej, w Konwencji Szwajcarskiej lub w państwie członkowskim EFTA, bo to jest oczywiście pożądana zmiana. Biorąc jednak pod uwagę brak szczegółów tego założenia, zadaję sobie pytanie, czy rzeczywiście to będzie miało jakikolwiek wpływ, czy okaże się tylko i wyłącznie rozwiązaniem fasadowym.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć tu fakt, że wprowadzane przepisy nadal nie zapewnią Inspekcji Transportu Drogowego pełnego wglądu do systemu SENT, czyli tak naprawdę inspekcja nie będzie w stanie zweryfikować - oprócz tego, że rzeczywiście nastąpiła rejestracja - tego, w jaki sposób, jakie trasy ma dany przewoźnik w Polsce i czy nadal nie mamy do czynienia z kabotażem.
Właśnie, kabotaż, brak kontroli nad nieuczciwymi przewoźnikami, głównie ze Wschodu, swoboda rejestracji fejkowych bejruckich czy ukraińskich transportów, biznesów transportowych nad Wisłą to nie wszystko. I tutaj chcę zwrócić uwagę na to, na co niestety nikt nie zwrócił uwagi: prawdziwy huragan wieje z Unii, szanowni państwo. Tym huraganem dla 6-7% polskiego PKB - być może nawet teraz chodzi o mniej z uwagi na niezajęcie się polskim interesem przez poprzedni rząd i w trakcie ubiegłego roku przez ten rząd - jest, szanowni państwo, ETS2, który już niedługo obejmie branżę transportową. Nie ma lepszego miejsca niż mównica sejmowa ani lepszego czasu niż dzień dzisiejszy, żeby mówić o tym, że ETS2 po prostu zniszczy branżę transportową, ale nie tylko branżę transportową. (Dzwonek)
Mam tutaj apel do, znowu niestety nieobecnego, pana premiera. Panie premierze Tusk, proszę nie mówić standardowego: nie da się, to wszystko Unia Europejska. Do dzieła, do pracy, panie premierze Donaldzie Tusk. Te same słowa kieruję również do pana ministra. Co prawda, teraz mnie nie słucha... Panie ministrze, do roboty. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
(Poseł Marcin Porzucek: Tak jest. Do roboty.)