Sprawozdanie Komisji Śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego (druk nr 740).
Pani Marszałkini! Wysoka Izbo! Miałam zaszczyt reprezentować klub parlamentarny Lewicy w pracach sejmowej Komisji Śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego, a dziś w imieniu klubu parlamentarnego Lewicy prezentuję stanowisko wobec efektów pracy komisji.
Przystępując do pracy w komisji, miałam nadzieję, że się okaże, że cała ówczesna opozycja, niezależne od władzy media, autorytety prawnicze czy wreszcie Najwyższa Izba Kontroli, że wszyscy się myliliśmy i że wybory zwane korespondencyjnymi były wymyślone z troski o zdrowie społeczeństwa i że były organizowane rzetelnie, uczciwie i z poszanowaniem zasad konstytucji czy demokracji i praworządności. Niestety to nie jest historia o tym, jak ratowano wybory prezydenckie w czasach pandemii, ale jest to historia o tym, po co się zdobywa władzę, do czego się ją wykorzystuje i jak gwarantuje się sobie utrzymanie tej raz zdobytej władzy. To tragedia, bo trwała pandemia, która w Polsce zbierała tragiczne żniwo. Mieliśmy rozpaczliwe na tle Europy nadmiarowe zgony. Ludzie umierali w izolatkach i na SOR-ach, w samotności. Grzebano ich nie w obecności rodziny, ale przedstawiciela rodziny. Ludzie zamknięci w domach tracili pracę i źródła utrzymania. Zamknięte w domach dzieci i młodzież wpadały w depresję. To tragedia, bo najwyżsi urzędnicy w państwie, przedstawiciele i kierownictwo rządzącej partii za nic mieli konstytucję, praworządność, demokrację i święte zasady przeprowadzania wyborów: powszechność, bezpośredniość i tajność. Przerabianie narodowych tragedii w polityczne złoto Prawo i Sprawiedliwość opanowało w sposób mistrzowski.
Ale to też farsa, bo główni aktorzy tej tragedii odgrywali swoje role, jakby grali w marnej komedii gangsterskiej o nieporadnych cwaniaczkach, a nie tworzyli historii upadku demokracji w czasach wielkiej narodowej tragedii. To farsa, bo ci źli i groźni demiurdzy, główni rozgrywający, którzy mieli absolutną pewność, że władzy nie oddadzą, że wyborów nigdy nie przegrają, że żaden prokurator nie postawi im aktu oskarżenia, a żaden sąd ich nie skaże, podczas przesłuchań przed komisją śledczą zdobywali szczyty żenady, opowiadając, jak to niczego nie pamiętają, nie wiedzą, a co wiedzą, to powiedzieli w swobodnej części swojej wypowiedzi. To nie ich maile, nie ich wiadomości, nie ich SMS-y. Ich tam nie było, a jak byli, to prywatnie, nie służbowo, nieoficjalnie, właściwie incognito i przypadkiem. Nie w sali konferencyjnej czy gabinecie, ale na korytarzu. Zapomnieli się podpisać albo tylko wykonywali polecenia tych, którzy absolutnie sobie nie przypominają, że takie polecenia wydawali. Ustawy powstawały na WhatsApp, poprawki trafiały do ustaw przez przypadek. I żadnej konsekwencji przyczynowo skutkowej tu panowie nie widzieli, ależ skąd. A komórki czy laptopy to się psują i gubią. Dobrze, że prywatne maile znajdowane są na ruskich czy chińskich serwerach.
Główni aktorzy tej farsy zaryzykowali kompromitację Polski na arenie międzynarodowej. I po co to wszystko było? By zachować władzę i nieograniczony dostęp do środków publicznych traktowanych jako prywatne. Jak obywatel kraju nad Wisłą ma ufać swojemu państwu, jeśli decydenci planują zagrać w ˝Ojcu chrzestnym˝, a kończą w ˝Gangu Olsena˝? Jak mają ufać konstytucji Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, kodeksom i standardom, skoro rządzącym wystarcza to, co sobie nieoficjalnie na ul. Nowogrodzkiej czy ul. Parkowej ustalili w wąskim gronie i wiernym hunwejbinom zlecili do wykonania bez żadnego trybu?
Naszym celem i zadaniem jako komisji stało się przede wszystkim odzyskać właściwą miarę rzeczy, odbudować powagę państwa i jego organów. I zrekonstruować historię, jak to było naprawdę, żeby się nigdy więcej nie powtórzyło. 7 grudnia 2023 r. Sejm powołał Komisję Śledczą do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego. Te przygotowania nie były ani legalne, ani prawidłowe, a cel miały jeden: nie oddać zdobytej przez obóz Prawa i Sprawiedliwości władzy prezydenckiej, bez względu na koszty. Komisja ujawniła i udowodniła, że to ówczesna koalicja rządowa nie potrafiła aż do 6 maja 2020 r. wypracować jednolitego stanowiska w kwestii wyborów korespondencyjnych, a przy tym i do dzisiaj uczestnicy tej farsy twierdzą, cytuję: wybory wywalili Kidawa i Trzaskowski.
(Poseł Witold Tumanowicz: A to sama Kidawa-Błońska mówiła.)
Kłamstwo powtarzane 100 i więcej razy nie stało się jednak prawdą. O tym, że wybory kopertowe się odbędą, zdecydował Jarosław Kaczyński. O tym, że się nie odbędą, zdecydowali Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin.
Art. 127 konstytucji: ˝Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany przez Naród w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym˝.
Komisja potwierdziła wszystkie zarzuty sformułowane przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz udowodniła, poprzez przesłuchanie świadków i sięgnięcie do dokumentów, że zaplanowany sposób przeprowadzenia wyborów drogą korespondencyjną mógł ograniczyć czynne prawo wyborcze kilku milionom obywateli i obywatelek, a nawet pozbawić ich tego prawa. Te wybory nie byłyby ani tajne, ani równe. Wybory w sposób nieznany polskiemu prawodawstwu narzucały wszystkim obywatelom obligatoryjny sposób głosowania w formie głosowania korespondencyjnego. Przygotowaniem i przeprowadzeniem głosowania miała się zająć administracja rządowa, a nie niezależny organ państwa konstytucyjnie powołany do tego celu. Kluczowe uprawnienia w zakresie organizacji i przeprowadzenia wyborów nadał sobie członek Rady Ministrów.
Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki powołał się na organ odpowiedzialny za organizowanie wyborów prezydenckich i wydawał polecenia, ale nie sprawdzał, czy wydawane przez niego polecenia są realizowane. Wybory organizowano na podstawie ustnych ustaleń i nie zawarto umów z Pocztą Polską i Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych, ponieważ ministrowie Jacek Sasin i Mariusz Kamiński mieli pełną świadomość, że za podpisanie się pod umowami będzie im grozić odpowiedzialność karna. Uprawnienia przekazano ministrowi aktywów państwowych, czym jednocześnie odebrano część uprawnień Państwowej Komisji Wyborczej. Nie planowano drugiej tury wyborów, a gdy już zaczęto rozważać taką możliwość, to planowano użyć kart wyborczych z pierwszej tury. Wybory zostały zarządzone na 10 maja 2020 r., chociaż nie planowano, żeby odbyły się tego dnia, tylko o tydzień później - 2-tygodniowej przerwy między pierwszą a drugą turą wyborów również nie planowano.
Jak się ta hucpa zaczęła? Przychodzi Adam Bielan do Jarosława Kaczyńskiego z pomysłem, jak zagwarantować zwycięstwo prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Rada Ministrów bezprawnie zaniechała stosowania przepisów Konstytucji RP i nie wprowadziła stanu nadzwyczajnego, stanu klęski żywiołowej. Skutkowało to bezprawnym ograniczaniem praw zagwarantowanych w konstytucji, brakiem sprecyzowania kwestii odszkodowań i rekompensat za straty poniesione wskutek działań rządu, a także przełożeniem terminu wyborów na prezydenta RP. Jednocześnie Rada Ministrów wprowadzała te nadzwyczajne środki w postaci lockdownu i ograniczała konstytucyjne prawa i wolności obywatelskie.
Projekt ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów dotyczył fundamentalnych zmian w przepisach dotyczących wyborów prezydenckich, a zatem zmian w przepisach Kodeksu wyborczego, a cały proces legislacyjny w Sejmie trwał 3 godziny i został przeprowadzony w tym samym dniu, w którym wpłynął projekt ustawy. Przedłożony Sejmowi projekt ustawy nie zawierał żadnych wyników konsultacji ani opinii. W toku prac sejmowych poza opinią BAS, która nie zawierała oceny prawnej, nie sporządzono jakiejkolwiek opinii prawnej czy ekspertyzy. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek również nie skierowała projektu ustawy do konsultacji, debaty także nie było. Poprawki wprowadzane do poszczególnych ustaw, a umożliwiające sfinansowanie strat Poczty Polskiej, wprowadzano w podobny sposób - bez uzasadnienia, bez dyskusji, przez przypadkowych posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy zapewne przypadkowo wpadli na taki pomysł podczas popołudniowej drzemki.
Po decyzji politycznej podjętej przez Jarosława Kaczyńskiego Jarosław Kaczyński polecił prezesowi Rady Ministrów Mateuszowi Morawieckiemu podjęcie stosownych czynności mających na celu przeprowadzenie tego procesu wyborczego. 16 kwietnia 2020 r. prezes Rady Ministrów wydał dwie decyzje administracyjne skierowane do Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, na podstawie których polecił tym spółkom przygotowanie i przeprowadzenie wyborów w trybie korespondencyjnym. Żadne przepisy prawa powszechnego, obowiązującego w dniu wydawania tych decyzji, nie przyznawały prezesowi Rady Ministrów ani Kancelarii Premiera Rady Ministrów kompetencji w tym zakresie. Przesądził to Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 28 czerwca 2024 r.
Wydatkowano z budżetu państwa środki publiczne w wysokości co najmniej 56,5 mln zł oraz wywołano szkodę (Dzwonek) w majątku Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych w łącznej kwocie wynoszącej co najmniej 76 mln zł. Zaryzykowano skompromitowanie Polski na arenie międzynarodowej i możliwość podważania mandatu prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Po roku od przegranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborów, które odbyły się 15 października 2023 r., widzimy, że 56 mln to w sumie niewielka kwota przy tej skali naruszeń, korupcji i traktowania pieniędzy publicznych jako prywatnej partyjnej sakiewki. Ale te wybory miały zagwarantować dalsze korzystanie z fruktów, które niezagrożona i niekontrolowalna władza ma do dyspozycji. Nie przywrócimy w Polsce praworządności i nie zabezpieczymy demokracji, jeśli odpowiedzialni za tę wyborczą hucpę nie poniosą pełnej, w tym karnej, odpowiedzialności.
Dziękuję komisji, jej doradcom, asystentom i pracownikom Kancelarii Sejmu za pracę. Obyśmy już nigdy w Polsce nie mieli powodów, by debatować o naruszeniach dokonanych przez ludzi, którzy łamali konstytucję i prawo, zamiast je chronić, którzy działali na szkodę Polski i jej obywateli oraz obywatelek, zamiast im służyć, co ślubowali przed majestatem Najjaśniejszej. Dziękuję. (Oklaski)