Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (druk nr 622).
Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Żeby nie było, że wszystko jest tu złe, warte pochwały jest wprowadzenie subwencji ekologicznej. Można dyskutować o stawkach, ale rzeczywiście jest to potrzebne rozwiązanie i na pewno samorządy dobrze to odbiorą.
Kontynuując te myśli, właściwie nawiązując do pańskich słów, panie ministrze, że relatywnie małe samorządy uzyskają większy wzrost dochodów niż duże i bogate, powiem, że nie ma większego kłamstwa. Mogę tu za chwilę podać przykłady, jak one uzyskają wzrost dochodów. Weźmy Warszawę, która uzyskuje wzrost dochodów prawie 2 mld zł. W przeliczeniu na mieszkańca to będzie 1140 - tyle wzrostu. Może już jest najbogatszym samorządem. A przeciętna gmina wiejska w moim powiecie uzyskuje dochód wyższy... Różne są gminy, ale wzrost zaczyna się od 1353 tys., a kończy się na 1970 tys. A więc wszystkie gminy w tym przedziale mają ten wzrost.
(Poseł Jacek Karnowski: Na ilu mieszkańców?)
4-5 tys. mieszkańców, wszystkie mniej więcej tak mają.
Teraz na mieszkańca te gminy uzyskują wzrost dochodu od 350 do 470 zł - wzrost dochodu na mieszkańca tych gmin. Warszawa, przypomnę, 1140. Oczywiście te rozpiętości gwałtownie rosną. Ta różnica jest już ponaddwukrotna. Widać więc wyraźnie, że ta teza jest absolutnie nieprawdziwa. To oczywiście bierze się stąd, że - tak jak mówił mój poprzednik - samorządy szczególnie wiejskie mają małą bazę podatkową, jeśli chodzi o podatek PIT, bo po prostu tam jest wielu rolników, którzy płacą podatek rolny, który jest w ogóle nieporównywalny z odliczeniem od dochodów tej kwoty 7%, jak to proponuje ustawa. W naturalny sposób to wychodzi, więc nie robimy tu żadnych różnic. Oczywiście te różnice polegają na tym, że - tak jak mówi pan minister -dochody tych samorządów, skupiam się dalej na gminach wiejskich, wzrosną od 1 mln do 2 mln. Tylko że w ostatnim roku gminy przeze mnie przytoczone z powiatu pułtuskiego - nie chcę tu biegać po całym kraju - wszystkie gminy przez ostatnie 3 lata uzyskały dotacje na inwestycje w ramach inwestycji strategicznych w kwocie od 25 do 30 mln zł. Przez 3 lata, średnio prawie 10 mln. Jak to się ma do tego statystycznego 1,5 mln? Nic. W tych gminach po prostu będzie totalny zastój inwestycyjny. Tym bardziej że, co warto podkreślić, tamte dotacje były z małym udziałem własnym. To pozwoliło na ogromny skok cywilizacyjny, że tak powiem, przez ostatnich kilka lat, szczególnie na obszarach wiejskich. Tyle, ile zbudowanych zostało dróg, wodociągów, kanalizacji, obiektów, szkół, to na pewno przy tej subwencji nie da się tego zrobić. Bo nawet jeśli gmina będzie chciała zbudować cokolwiek, to jeśli będzie miała 1,5 mln, to będzie budować to przez kilka lat i zanim zakończy, już rozsypią się fundamenty.
Naprawdę, panie ministrze, jeśli już poszliśmy w reformę finansów samorządowych - ona jest potrzebna, ja nie mówię, że nie, ona jest potrzebna, była potrzebna - to nie może to być reforma, która tak premiuje samorządy duże, zamożne. Nawet w przypadku likwidacji janosikowego i oczywiście mechanizmu, który został zastosowany, żeby nie przekazywać pieniędzy do budżetu państwa, tylko potrącić w udziale podatkowym, technika jest słuszna, ale zastosowany przelicznik, czyli połowa różnicy powyżej 120% średniej, to rzeczywiście nadal jest utrzymywanie... Jeśli samorząd ma 200% średnich dochodów, to tak naprawdę po tej redukcji zostanie mu 160% w stosunku do innej gminy, gdzie mechanizm tych wyrównań uruchamiany jest dopiero przy 80%. A więc dwa razy tyle. I to akceptujemy, że jedne gminy są dwa razy bogatsze, a inne są dwa razy biedniejsze. (Dzwonek) Takie rozwiązanie na pewno bardzo trudno zaakceptować, tym bardziej trudno zaakceptować, jak pan minister mówi, że ono ma być podobno trwałe, czyli już na trwałe będzie rozbieżność między bogatymi a biednymi samorządami. To nie jest troska o zrównoważony rozwój kraju. Dziękuję bardzo. (Oklaski)